STREFA PRZYRODY, CZYLI JAK REWITALIZOWAĆ PARK
Większość z nas intuicyjnie czuje, czym powinna być rewitalizacja – dosłownie ten pochodzący z łaciny wyraz oznacza ożywienie lub przywrócenie do życia. Według urzędowej definicji rewitalizacja stanowi kompleksowy proces wyprowadzania ze stanu kryzysowego obszarów zdegradowanych, prowadzony przez zintegrowane działania na rzecz lokalnej społeczności, przestrzeni i gospodarki.
Czy możemy pojęcie rewitalizacji odnieść do parku? Jak najbardziej – park jest na tyle złożoną strukturą, że nazywanie podejmowanych w nim działań remontem, rewaloryzacją, adaptacją lub modernizacją nie wystarcza. Jednocześnie często widzimy, jak dramatycznie nasze miejskie i wiejskie parki potrzebują właśnie…
OŻYWIENIA.
Przypomnij sobie park czy skwer blisko Twojego domu. Smutne drzewa o wysoko podkrzesanych koronach, wszystkie w jednym wieku i wszystkie cierpiące z powodu uciskania korzeni maszynami koszącymi i zbierającymi liście. Nieliczne krzewy, które nie kwitną i nie dają schronienia słowikom, bo przycina się je na wysokości kolan w taki sposób, że nie da się nawet rozpoznać gatunku. Na ziemi klepisko i błoto lub zakurzona ziemia, bo nie chce tu rosnąć ani trawa, ani bylinowe runo. Jest nudno, brzydko, pozornie bezpiecznie - pozornie, bo osłabione nadmiarowym cięciem drzewa o obumierających korzeniach mogą stwarzać zagrożenie.
Człowiek jest istotą z natury aktywną, a jednocześnie lubi działać w sprawdzony, przynoszący szybki efekt sposób. Zastanawiając się, jak poprawić wygląd i funkcjonalność otoczenia człowiek – urzędnik, projektant – dochodzi do wniosku, że dobrze będzie zaprosić do parku ludzi w najprostszy sposób, czyli organizując im rozmaite atrakcje.
W parku zaczyna się „rewitalizacja” – korytowanie ścieżek, które doprowadzą nas wszędzie, ale ich budowa niszczy korzenie drzew. Montaż urządzeń zewnętrznych siłowni i placów zabaw, sadzenie krzewów i bylin w miejscach, gdzie nie mają szans się przyjąć, przykrywanie gleby agrowłókniną, korą i żwirem. Często zakładając nowe trawniki wymienia się glebę, wywożąc tę przerośniętą grzybnią tworzącą symbiotyczne więzi z korzeniami drzew, przywożąc obcą, z pola kukurydzy…
Przez chwilę w parku wszystko oprócz drzew jest nowe i błyszczące. A nie, czekaj, drzewa też często wymienia się na nowe.
A później wszystko wraca do rutyny i byle jakiej normy. Urządzenia nudzą się i brakuje pieniędzy na ich konserwację, a roślinność nie spełnia oczekiwań z wizualizacji.
W natłoku działań nie pamiętamy, że najważniejszą atrakcją parku jest przyroda. Że po to właśnie wychodzimy na spacer, żeby się w niej zanurzyć, przeżyć leśną kąpiel dla duszy, przywołać wspomnienia z dobrych chwil - a nasze wspomnienia z dobrych chwil są zwykle związane z pięknym krajobrazem i bujnością natury.
Nie zdajemy sobie sprawy, że cieszyć się tą harmonią i obfitością będziemy mogli tylko wtedy, gdy będziemy działać w zgodzie z przyrodą, nie przeciwko niej.
Od czego zacząć? Pierwszy krok.
Powinniśmy zdać sobie sprawę, że park jest ekosystemem. Oznacza to, że żyją w nim organizmy, które zależą od siebie wzajemnie. Producenci, czyli zielone rośliny, żywią konsumentów – roślinożerców, a nimi z kolei żywią się konsumenci kolejnych rzędów, czyli drapieżniki. Do tych grup ekologicznych w parku należą owady i inne bezkręgowce, płazy, gady, ptaki i małe ssaki (myszy, jeże, ryjówki). Obumarłe szczątki roślin i zwierząt są rozkładane przez destruentów (grzyby i bakterie glebowe) do postaci związków przyswajalnych przez rośliny.
W ten sposób w ekosystemie parku wszyscy zależą od wszystkich i wszyscy są potrzebni, martwa materia organiczna nie gromadzi się, tylko ulega przekształceniu, a liczba elementów w sieci wzajemnych powiązań decyduje o stabilności układu.
Drugi krok – zaniechanie grabienia liści.
To najłatwiejsze, co możemy zrobić. Opadłe liście są tą materią, która krąży w ekosystemie,
a ich grabienie i wywożenie zaburza ten proces. Następuje dezintegracja sieci pokarmowej, co prowadzi do spadku różnorodności gatunkowej.
Liście zostawiamy przede wszystkim dlatego, że są potrzebne drzewom i krzewom: są ważnym czynnikiem ich samonawożenia, tworzą ściółkę, która magazynuje wodę i z której powstaje próchnica - źródło substancji odżywczych dla roślin. Poza tym opadłe liście chronią glebę, rośliny i ich nasiona przed wysychaniem, suszą i mrozem. Gleba okryta ściółką oddaje wilgoć wielokrotnie wolniej. Poduszka liści zapobiega zagęszczaniu wierzchniej warstwy gleby, co ma znaczenie dla zdrowia korzeni, daje zimowe schronienie różnym zwierzętom, jest źródłem pokarmu dla organizmów glebowych, spiżarnią nasion dla ptaków owadożernych
i ziarnojadów.
Zaniechanie zbierania liści to także oszczędność paliwa, czasu pracy i środowiska.
Liście zostawiamy na glebie na zawsze, do całkowitego rozkładu, nie tylko na zimę „dla jeży”. Warstwa liści, która opada z drzew i krzewów co roku, nie gromadzi się, ale stopniowo rozkłada w ciągu sezonu – już wiosną będzie ich o wiele mniej, niż jesienią. Oczywiście ściółka nie sprzyja utrzymaniu pod drzewami trawnika, ale i trawnik nie jest właściwą okrywą gleby pod drzewami. Koszenie w obrębie rzutu korony drzewa prowadzi do zagęszczenia gleby, co upośledza oddychanie korzeni, oraz do mechanicznego uszkadzania korzeni, a nierzadko i pni drzew.
Trzeci krok – zaniechanie koszenia pod drzewami.
Dlatego trawnik, a raczej murawę, utrzymujemy pod drzewami tylko tam, gdzie jest to konieczne – na powierzchniach przeznaczonych do komunikacji lub rekreacji, gdzie drzewa rosną w dużych odległościach od siebie. Właściwą okrywą gleby pod drzewami jest podszyt złożony z krzewów i bylinowe runo. Już w pierwszym sezonie gromadzenia ściółki pod okapem koron drzew pojawia się spontaniczna roślinność zielna. Sprzyja to ptakom żywiącym się nasionami, owadom, które zimują w postaci poczwarek i wszystkim zwierzętom, które znajdują w tych zaroślach kryjówki. Po kilku latach w bardziej prześwietlonych miejscach zaczyna wzrastać podszyt, złożony z siewek i odrośli korzeniowych drzew i krzewów. Tworzy on siedliska dla zwierząt, przyczyniając się do zwiększenia różnorodności biologicznej,
i zapewnia trwałość założenia parkowego – drzewa nie są wieczne, a te wszystkie niedoceniane „samosiejki” to park dla naszych dzieci i ich dzieci.
Drzewa i krzewy, które wyrosły same, wyselekcjonowane z milionów nasion i tysięcy siewek, są optymalnie przystosowane do lokalnych warunków siedliskowych, dobrze ukorzenione
i niewymagające opieki, czyli potencjalnie bardziej zdolne do poradzenia sobie ze zmianami klimatu, które będą zachodziły w czasie ich życia. Za kilkanaście lat mogą okazać się drzewami, które najlepiej radzą sobie i przeżywają w parku.
Możemy przyspieszyć proces naturalnej sukcesji sadząc krzewy i byliny dopasowane do siedliska, co wzbogaci różnorodność gatunkową. W projekcie i jego realizacji należy jednak uwzględnić kierunki sukcesji ekologicznej, dopuszczać zmiany i nawarstwienia w historycznej tkance parków.
Czwarty krok – pozostawianie martwego drewna.
Rozwiewaniu liści przez wiatr mogą zapobiegać pasy krzewów, krzewy okrywowe (nie trzeba z nich wygrabiać liści), niskie płotki z gałęzi lub wikliny, odpowiednio ułożone kłody martwego drewna.
To tylko jedno z zastosowań i zalet martwego drewna, które jest prawdziwym skarbem
w parku. Kłody, karpy, pnie i odziomki mogą służyć jako naturalne siedziska, elementy siłowni i placu zabaw.
Martwe drewno ma także ogromne znaczenie dla przyrody. Zachowane w formie stojących pni, tzw. świadków, jest często jedynym i niezbędnym miejscem bytowania i rozrodu ptaków i nietoperzy. Martwe i zamierające drzewa są niezbędne do lęgów i żerowania ptaków dziuplastych. Stojące i leżące kłody, pnie i korzenie stanowią siedliska organizmów zamykających obieg materii w ekosystemie, które grają decydującą rolę w zachowaniu zdrowotności parku. Wiele bezkręgowców, grzybów, mchów i porostów rzadkich
i chronionych gatunków związanych jest z martwym drewnem.
Zgodnie z zasadą działania ekosystemu cała wyprodukowana przez niego materia organiczna powinna pozostać w nim i w obiegu zamkniętym. Dlatego bardzo ważne jest składowanie wyciętych w parku suchych drzew na jego terenie, a jeżeli to możliwe – pozostawianie świadków.
Piąty krok – akceptacja roślin spontanicznych.
Tam, gdzie ściółka i warstwa runa zdążyła się dobrze wykształcić, nie mamy problemu
z „nieporządkiem” w paru, za jaki odwiedzający uważają rosnące w niektórych miejscach rośliny ruderalne. Wyrastają one tam, gdzie po wypadnięciu drzew, zniszczeniu runa i ściółki czy wydeptaniu pojawił się nadmiar niezagospodarowanego azotu, sprawnie przechwytywany przez nitrofity, jakimi są np. pokrzywy.
To normalna, przejściowa sytuacja. Rozwiązaniem jest stopniowe tworzenie się ściółki
i właściwego dla charakteru parku runa, zacienienie runa przed podrastające krzewy i młode drzewa oraz zaakceptowanie obecności pokrzyw jako roślin charakterystycznych dla flory parku.
Strefa przyrody.
Wymienione pięć kroków to wstęp do prawdziwej rewitalizacji – odrodzenia w parku biologicznego życia i stworzenia szans dla przyrody.
Takie rozwiązania powinny pojawiać się parkach na jak największej powierzchni, ponieważ dopiero kilkuhektarowy zdrowy i bioróżnorodny park ma znaczenie dla ochrony przyrody
i poprawy mikroklimatu. W celach edukacyjnych można opisane rozwiązania wprowadzić początkowo w symbolicznych „kątach natury”– na przykład o powierzchni 100 metrów kwadratowych, stopniowo dążąc do 30 – 50% powierzchni parku.
Kąty natury to strefy dla przyrody, w których będzie się ona rządzić swoimi prawami,
a odwiedzający będą mieli możliwość jej obserwacji i oswajania się z nią.
W ten sposób – krok po kroku, bez dużych nakładów i w zgodzie z przyrodą – osiągniemy efekt bujnych, żywych, pełnych ptaków i roślin parków.
Gdyby ktoś pytał, w jakim celu to robimy – odpowiemy, że nie możemy bez tego żyć.
Żaden człowiek nie może żyć bez przyrody, której jest częścią.
Zdjęcia: Park Grabiszyński we Wrocławiu